niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 5

Umówiłam się z Leitnerem, że pojedziemy razem pod Signal Iduna Park. Byłam lekko poddenerwowana, ponieważ po raz pierwszy miałam ujrzeć moich ulubionych zawodników na żywo. Gdyby tego było mało, Mo obiecał mi, że po meczu będę mogła spotkać się z nimi. Dał mi nawet wejściówkę z moim zdjęciem, imieniem i nazwiskiem.
- Będę się wymieniał koszulką. Chciałabyś od kogoś konkretnego? - zapytał kiedy razem jechaliśmy na stadion.
Pomyślałam, że to nie może dziać się na prawdę. Mo był na prawdę dobrym przyjacielem. A może nie tylko przyjacielem? Co raz częściej łapałam się na tym, że myślę o nim jak o kimś więcej.
- Gracie z Manchesterem United, tak? - zapytałam, aby się upewnić.

Kiwnął potwierdzająco głową. Zaczęłam się zastanawiać kogo koszulkę wybrać. Van Persie odpadał bo leczył kontuzję, z Rooneyem pewnie wymieni się Lewy albo Reus... de Gea to bramkarz, pewnie wymieni się z Weidenfellerem. Może Januzaj? Wschodząca belgijska gwiazda Czerwonych Diabłów.

- Januzaj będzie grał?
- Z tego co wiem to w pierwszej jedenastce - odparł.
- Co byś powiedział na wymianę belgijsko-niemiecką?
- Serio chcesz od Januzaja? - zapytał śmiejąc się.
- Co w tym dziwnego? - zapytałam, bo na prawdę nie wiedziałam co mogłoby śmieszyć Mo w Adnanie.
- Nie przepadam za nim.
Nagle przypomniałam sobie, że są w mniej więcej tym samym wieku i w dodatku grają na tej samej pozycji! Tylko, że Adnan gra regularnie w jednym z najlepszych i najbardziej utytułowanych klubów na świecie. A Mo? Ledwo łapie się do meczowej osiemnastki a jak wychodził w pierwszym składzie to tylko wtedy kiedy BVB ma zapewniony awans albo w mało znaczących pucharach...
Dotarliśmy na rozświetlony stadion. Nigdy nie widziałam, aby aż tyle osób zmierzało na jakikolwiek mecz w Polsce. Nawet szlagier Legia:Lech nigdy nie przyciągał tak dużej publiczności. Tylko, że stadion BVB był kilkakrotnie większy niż Pepsi Arena.
- Ja idę do szatni, tu masz bilet. Jak się zgubisz to szukaj Leo, on ma miejsce koło ciebie - powiedział.
Kiedy wysiedliśmy na parking, z samochodu obok nas wysiadł Koray Gunter - również jeden z młodszej kadry Borussii.
- Mo, to ty masz dziewczynę? - zapytał na powitanie.
- Zazdrosny? - odpowiedział pytaniem na pytanie wybuchając śmiechem.

- Nie jesteśmy razem - wtrąciłam się.

- Już myślałem, że zerwałeś z Leo - zażartował Koray po czym w trójkę udaliśmy się do wejścia.
- Wiem, że wciąż robisz sobie nadzieje, ale musiałbyś być choć odrobinę ładniejszy - odparł Mo.
- Zostawcie sobie swoje gejowskie żarty na potem. Macie to wygrać - przerwałam im.
- Leitner, co z twoją kulturą? Nie przedstawisz mnie koleżance? - zapytał całkiem ignorując moje poprzednie zdanie.
- Boję się, że jak ci ją przedstawię to ją porwiesz i zgwałcisz czy coś w tym stylu.
- I tak bym to zrobił.
Na serio się przeraziłam. Z początku niewinne zaczepki przerodziły się w chore żarty. 
Chyba zauważyli moją wystraszoną minę, bo obydwaj wybuchnęli śmiechem.
- Myślałaś, że my tak na serio gadamy? - zapytał Koray próbując zatrzymać śmiech.
- Dokładnie tak - odparłam poważnie.
- Hej! Rozluźnij się! - zawołał Mo - Ok, to jest Ania a to Koray. Już?
- Serio, nie wiem co ty widzisz w Leo. Ja bym go zostawił dla tej ślicznej osóbki - powiedział Koray.
"Fajny, pozytywny człowiek" pomyślałam. Ale, żeby o mnie mówić 'osóbka'? Nie byłam aż tak niska ani aż tak chuda... 

***

Mecz zakończył się remisem 1:1. Bramki strzelili Reus dla Borussii i Januzaj dla Manchesteru. Nie pytałam Leo o jego rzekome dziecko. Nie chciałam poruszać tego tematu tym bardziej, że on był na maksa zestresowany spotkaniem. W sumie to nawet nie gadaliśmy ze sobą. Szczerze to ciężko mi było go rozgryźć. Czasami jest dla mnie miły, żartuje ze mną, raz go złapałam na tym, że mnie podrywa a raz potrafi być chłodny i zimny w rozmowie.
Po końcowym gwizdku zeszłam z trybun do tunelu z Leo a że miałam plakietkę to bez problemu mnie wpuścili. Czekałam tam na moją obiecaną koszulkę Januzaja. Widziałam jak Mo się z nim wymieniał. Jeszcze tylko podziękowanie dla kibiców i już widziałam mojego przyjaciela z czerwoną koszulką w ręce. Nie tylko to zwróciło moją uwagę. Pierwsze co rzuciło się w oczy to umięśniona klata Niemca. "Fajnie byłoby się przytulić do niego" pomyślałam po czym od razu zganiłam się za to. Złapałam się na 'fangirlowskim' myśleniu.
- Masz - powiedział niechętnie i podał mi ją.
- W rewanżu to ty strzelisz gola - zapewniłam go.

- Taa - odburknął i poszedł do szatni.
- Idę do chłopaków - powiedział Leo po czym wyszedł za nim.
Zostałam sama w tunelu. Zaczęłam oglądać koszulkę podarowaną przez Mo. Była przepocona, ale dało się poczuć perfumy Adnana. Musiały sporo kosztować.
- Skąd masz moją koszulkę? - usłyszałam nieznajomy głos mówiący do mnie po angielsku.
Podniosłam głowę i zobaczyłam twarz młodego Belga. Zatkało mnie. I to dosłownie. Nagle zapomniałam jak się mówi po angielsku.
- Dostałam.
- Od tego... Jak mu tam? Leitnera? - zapytał podchodząc bliżej.
- Ma na imię Mo - odpowiedziałam chłodno. Nie podobało mi się, że Adnan próbuje mnie w tani sposób poderwać.
- Taaa, możliwe - odparł lekceważąco i dodał - Zostaję w Dortmundzie jeszcze jeden dzień. Może chciałabyś mi pokazać... ciekawe miejsca?
Myślał, że wyrwie pierwszą lepszą, prześpi się z nią a potem wróci do swojej dziewczyny w Manchesterze. Nie tym razem panie Januzaj.
- Nie sądzę, aby w Dortmundzie były ciekawsze miejsca od Signal Iduna Park - odpowiedziałam próbując nie dać zbić się z tropu.
Podszedł jeszcze bliżej mnie, popatrzył w oczy i złapał za rękę. Czułam jego oddech. Dobrze, ze był ubrany, bo wtedy całkowicie by mnie uwiódł. Pochylił się jakby chciał mnie pocałować i zapytał:
- Dalej tak sądzisz?
Już miałam mu powiedzieć, żeby się odczepił ode mnie i zrobić aferę, że to nie fair żeby w Manchesterze miał dziewczynę a tutaj zabawiał się z innymi, ale nagle pomyślałam sobie, że przecież nie mam nic do stracenia. Nie byłam z nikim w związku od kilku miesięcy, o Łukaszu już dawno zapomniałam i w sumie brakowało mi pocałunków i dotyku jakiegokolwiek chłopaka. Byłam pewna, że się w nim nie zakocham a przecież byłoby fajnie się trochę zabawić.
- Nie - odpowiedziałam i pocałowałam go pierwsza.

______________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Bardziej sytuacji nie mogłam skomplikować :') Dziecko Leo, miłość Mo i przygoda Ani. Mam nadzieję, że się nie pogubicie :D
Oczywiście zapraszam na najnowszego bloga - W szatni białych orłów.

15 komentarzy:

  1. Ogarnęłam i nie jest aż tak skomplikowane ;3 Mo i Ania <33 Ahhh <3
    Rozdział cudo <3
    Czekam na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, czekam na kolejny. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny, czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubisz komplikować :D
    Ale zajebiście Ci to idzie ^^
    I nawet się nie zgubiłam się :3
    Świetny, dajesz kolejny <3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz kolejny ;))
    Nie mogę się doczekać ;D
    A ten jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny! <3
    Cały czas się coś dzieje i mogłabym tak czytać i czytać, naprawdę piszesz strasznie ciekawie :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju przepiękny! <333
    Zakochałam się już któryś raz :D <3
    Hahah Mo <3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. MMM <3. Świetny *_* Czekam na kolejny :3.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uhuhuhu, co ja tu czytam ;DD
    Cudownyy, pisz szybko ! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. coraz bardziej lubię tego bloga !!! świetny rozdział <3 chyba najlepszy. alei tak wolę żeby była z Leintnerem ;))
    -Doma Alcantara

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię to opowiadanie, bo cały czas się coś dzieje, ciekawe jak to wszystko się dalej potoczy, czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny <3 Czemu skontuzjowałaś Robina? :o

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow! Ale się porobiło xD
    Nawet się nie zgubiłam ;))
    Rozdział super :* tak dużo się tu dzieje ^^
    Czekam na kolejny <3 /Kasia Lewandowska-Reus

    OdpowiedzUsuń
  14. Aha, to się porobiło... :o
    Piszesz bardzo ciekawie, z drugi raz czytam ten sam rozdział, hyhy ;]]
    Czekam na kolejną notkę ! B)

    Zapraszam na mój blog :))
    jak-w-katalonskim-snie.blog.onet.pl
    c:

    OdpowiedzUsuń