niedziela, 2 lutego 2014

Epilog

Mecz rewanżowy Manchesteru United z Borussią Dortmund, gdzie Czerwone Diabły byli gospodarzami - nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Oznaczało to, że będę musiała spotkać się z Leo.
Adnan bardzo nalegał, abym pojechała na ten mecz. Załatwił mi nawet bilety nad ławką rezerwowych. Zamieszkałam u niego zaraz po przylocie do Manchesteru. Od tamtej pory zdążyłam poznać wielu zawodników United np. Alexa Buttnera, z którym Adnan się przyjaźni.
Było tutaj cudownie! Ludzie, których poznałam w nowym liceum są bardzo mili i przyjaźni, zupełnie inaczej niż w Dortmundzie. Zaprzyjaźniłam się z Katie - moją rówieśniczką. Razem chodzimy na mecze, zakupy itd.
Wracając do Mo. Od mojego wyjazdu kontaktowałam się z nim tylko raz - przez Skype. Szczerze mówiąc niezbyt miło wspominam tą rozmowę.
Był bardzo zdenerwowany, nie wiedział co się ze mną dzieje. Podobno miał iść na policję. Kiedy mu wszystko wytłumaczyłam rozzłościł się jeszcze bardziej. Następnie wyznał mi miłość. Tak. Powiedział, że mnie kocha i nigdy mi nie wybaczy, że wybrałam Adnana.
Pełna obaw wybrałam się na mecz z Katie. Obydwie ubrałyśmy koszulki klubu z jedną różnicą - na mojej było nazwisko "Januzaj". Mecz już się zaczął.

Usiadłyśmy nad ławką, gdzie czekał już Moyes ze swoimi rezerwowymi. Przywitałam się z Alexem, który siedział przede mną.

- Tak się denerwujesz tym meczem? - zapytał na co Katie zaczęła chichotać.
- Powód jest chyba inny - odparła.
- Okey, nie chcę wiedzieć - zrezygnował Buttner i odwrócił się tyłem.
- Spotkasz się z nim? - szepnęła Katie.
- Mam nadzieję, że nie - odpowiedziałam.
Wtedy spostrzegłam Mo na boisku. Stał dosłownie kilka metrów ode mnie. Patrzył na mnie, więc uśmiechnęłam się pocieszająco na co on prychnął i pokiwał głową a następnie wrócił do gry. Za kilka sekund kiedy Adnan był przy piłce, Mo wykonał bardzo niebezpiecznie wyglądający wślizg. Po kilku minutach widziałam jak mój chłopak kończy mecz na noszach a Mo schodzi z boiska dostając czerwoną kartkę.


_______________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Końcówka taka trochę drastyczna :D
Więc przyszedł czas na podziękowania: chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy czytali mojego bloga oraz komentowali go regularnie. Wiem, że są również osoby, które tylko czytały, bez komentowania, którym również baaaardzo dziękuję! :)

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 8 - ostatni

- Co masz na myśli? - spytałam.
Delikatnie dotknął mojej zimnej dłoni, zaczął ją pieścić.
- Przyjechałem po ciebie. Chcę żebyś wróciła ze mną do Polski - oznajmił spokojnie patrząc mi w oczy.
Roześmiałam się nerwowo.
- Myślisz, że od tak przekonasz mnie i moją matkę?

- Już dawno rozmawiałem z twoją mamą, zgadza się. Mówiła, że nie podoba jej się, że przyjaźnisz się z jakimś tam Leo i Mo.

W kilku sekundach temperatura mojego ciała wzrosła. Czułam jak moje serce bije żwawiej, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę krzykiem. Moja matka nigdy mi nie mówiła, że nie lubi Leo i Mo. Nigdy nie miała nic przeciwko jak do mnie przychodzili lub ja do nich.
- Teraz to zmyśliłeś? - zapytałam z nadzieją.
- Nie, mogę ci pokazać telefon, ostatnie połączenia i smsy.
- Nie trzeba - odparłam uspakajając się.
- Zamieszkamy razem, a kto wie? Może kiedyś weźmiemy ślub! - zachwycał się Bartek obejmując mnie ręką.
"On chyba jest jakiś chory" pomyślałam. Był moją pierwszą miłością i to tyle w tym temacie. Nic do niego nie czułam. Był w tym momencie dla mnie neutralny.
Spojrzałam na zegarek, była druga w nocy.
- Zawieziesz mnie do domu? - poprosiłam.
- Chcesz się już spakować? - zapytał.
- Tak, chcę to zrobić jak najszybciej by wyjechać z tobą - skłamałam.
Nagle w mojej głowie narodził się plan. Co by było gdybym uciekła? Bartek zawiezie mnie do domu myśląc, że następnego dnia z nim wyjadę. Tymczasem ja wtedy będę w całkiem innym miejscu. Pytanie - w jakim? Dokąd miałabym uciec? Do głowy od razu przyszli mi Mo i Leo, ale oni nie mogą opuścić Dortmundu, bo mają kontrakt. Została tylko jedna, jedyna osoba, którą znałam i która mogła wyjechać z tego miasta.
- Dobrze - odparł i włączył silnik samochodu.


***

Nigdy wcześniej nie zostałem tak upokorzony przez dziewczynę. Po raz pierwszy spotkałem się z tym, że zostawiła mnie samego w klubie i wyszła z innym.
Zapłaciłem za drinki i jak najszybciej opuściłem ten cholerny klub. Dortmund raczej nie będzie mi się dobrze kojarzył.
Wsiadłem do najbliżej taksówki i podałem adres.
Kierowca próbował mnie zagadywać po niemiecku a ja nic nie rozumiejąc odpowiadałem "Ja".
Kiedy dojechałem do hotelu ktoś zadzwonił do mnie. Na wyświetlaczu telefonu ukazało się imię "Ania".
Pewnie męczą ją wyrzuty sumienia. Niech cierpi tak jak ja przeżywam to teraz. Na prawdę się w niej zadurzyłem. Nigdy nie czułem czegoś takiego umawiając się z innymi dziewczynami z Manchesteru. Wtedy kiedy ją zobaczyłem z moją koszulką w tunelu chciałem ją tylko zaliczyć. W klubie przeklinałem siebie w duchu, że mogłem pomyśleć o czymś takim.
Odrzuciłem połączenie. Za kilka sekund zrobiłem to samo. I znów, i znów. Kiedy zadzwoniła po raz siódmy odebrałem.
- Słucham?
- Adnan! Dzięki, że odebrałeś! Mógłbyś do mnie przyjechać? Błagam, to pilne - mówiła szybko Ania.
- Co się stało? - zapytałem zaniepokojony. Jej głos drżał i wyglądało na to, że była spanikowana.
- Proszę, przyjedź.
Nie wahałem się ani minuty. Zadzwoniłem po następną taksówkę i udałem się do jej domu.

***

W pośpiechu zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki. Wzięłam wszystko co było niezbędne czyli ubrania, kosmetyki, bieliznę, jakieś jedzenie i pare osobistych rzeczy. Nie wiedziałam nawet czy Adnan się zgodzi na to, abym wyjechała z nim do Manchesteru, jednak coś mówiło mi żebym jak najszybciej się spakowała.
Przyjechał po około pięciu minutach. Szybko zeszłam po schodach prawie się zabijając, aby mu otworzyć. Najważniejsze było to, żeby Mo niczego nie zauważył.
- Co się do cholery dzieje?! - wrzeszczał Adnan.
- Wszystko ci wytłumaczę - powiedziałam spokojnie prowadząc go do mojego pokoju.
- Wyjeżdżasz? - zapytał widząc walizkę.
- O tym chcę właśnie porozmawiać.
Opowiedziałam mu o Bartku i o tym, że chce mnie zabrać z powrotem do Polski, o tym, że uknuł to razem z moją matką.
- Dokąd chcesz wyjechać? - spytał spokojnie.
- Po to właśnie dzwoniłam. Niezręcznie mi o to pytać, bo wiem w jaki sposób cię dzisiaj potraktowałam. Chciałabym wyjechać z tobą do Manchesteru.
Adnan nie wyglądał na zdziwionego. Wręcz przeciwnie - przytulił mnie i powiedział:
- Miałem ci to przed chwilą zaproponować.
Nie mogłam wytrzymać, nerwy mi puściły i się rozpłakałam. Adnan nie chciał mnie po prostu zaliczyć jak myślałam. Czułam, że nie jestem "kolejną". Byłam dla niego kimś więcej, ale czy on był dla mnie tym samym?
- Dziękuję - odparłam wtulając się w jego ramiona.
- Dobrze, dosyć tego dobrego. Trzeba ci zamówić bilet na najbliższy lot - powiedział i wyjął swój telefon.
Po chwili miałam już zarezerwowany bilet na lot do Manchesteru o godzinie 6:00.
- Zostanę tu z tobą i cię odwiozę. Ja mam lot dopiero o 9:00.
- Dziękuję jeszcze raz. Zrobić ci coś do jedzenia, picia?
- Ty się kończ pakować, bo za dwie godziny mamy być na lotnisku. Ja się tym zajmę tylko powiedz mi gdzie masz kuchnię - powiedział jeszcze raz mnie przytulając. Tego mi właśnie trzeba było - wsparcia.


***

Po dwóch ciężkich godzinach w ciągu których wypiłam około trzech kaw znalazłam się z Adnanem na lotnisku. Wytłumaczył mi co mam robić kiedy znajdę się w Manchesterze: po odbiorze bagażu czekać tam aż jego samolot wyląduje.
Byłam bardzo zestresowana, ale nie miałam nawet czasu o tym myśleć.
Na lotnisku, przed odprawą ciężko mi było rozstać się z Adnanem przede wszystkim dlatego, że czułam strach i lekkie wyrzuty sumienia, że zostawiam matkę. Próbowałam się pocieszyć, że ona chciała zrobić coś znacznie gorszego - wysłać mnie z powrotem do Polski i skazać na życie z Bartkiem, z którym mnie już nic nie łączyło.
Pozostawali jeszcze Leo i Mo. Ze względu na nich również ciężko mi było wyjechać do Anglii. Dobrze się z nimi dogadywałam, zwłaszcza z Leitnerem. Miałam wrażenie, że nie byłam dla niego tylko przyjaciółką.
- Wszystko ok? - zapytał Adnan wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę - powiedziałam.
- Bądź przy mnie. W zupełności mi to wystarczy - odparł i mnie pocałował.
Następnie musiałam przejść przez bramkę. Kiedy to zrobiłam na zawsze pożegnałam się z przeszłością. Teraz nadchodziła nowa przyszłość z Adnanem u boku i miałam przeczucie, że to będzie coś lepszego.

______________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Dużo wczorajszych komentarzy dotyczyło tego, żebym nie kończyła bloga. Szczerze to miałam nawet myśli żeby dalej go pisać, ale potem stwierdziłam, że wolę się skupić na pozostałych blogach i na nowym, który powstanie zaraz po epilogu.
Mam nadzieję, że tym rozdziałem zrekompensowałam Wam zakończenie bloga :)
Zapraszam do głosowania w ankiecie!!
+ dzisiaj wieczorem przeczytam wszystkie blogi, które mi ostatnio wysłaliście, obiecuję! <3

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 7

Odsunęłam swoje usta od Adnana i zauważyłam niską sylwetkę. Leo? Nie, on nie stawiał włosów na żelu. Mo? Modliłam się, żeby to był ktoś kto mnie z kimś mylił.
Wstałam i podeszłam do chłopaka. Próbowałam dostrzec jego rysy twarzy w półmroku panującym w klubie. Musiałam chyba dziwnie podchodząc do niego coraz bliżej.

Kiedy nasze oczy znalazły się naprzeciw siebie poznałam go. To nie był Leo ani Mo. Była to osoba, której spodziewałam się tutaj najmniej.

- Kochanie, mogłabyś mi powiedzieć dlaczego siedzisz w nocnym klubie z Adnanem Januzajem? - zapytał mój były.
- Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz - powiedziałam oszołomiona.
- Ania, wszystko ok? - zapytał Adnan chwytając mnie za łokieć.
- Zaraz wracam - odparłam i pociągnęłam Bartka za rękę.
Stanęliśmy na chodniku przed klubem. Nie było dużego ruchu, przede wszystkim dlatego, że było po północy.
Nic się nie zmienił. Fryzura została taka jak przed moim wyjazdem, styl ubierania się również.
- Powiesz mi wreszcie co robisz na imprezie z gwiazdą Manchesteru United?
Musiałam szybko coś wymyślić, albo powiedzieć prawdę. Biorąc pod uwagę to, że nie umiem kłamać, zwłaszcza pod wpływem alkoholu, zdecydowałam się nie blefować.
- Byłam na imprezie - grałam na zwłokę.
- Tak, to już wiem, ale dlaczego do cholery się z nim całowałaś?! - zawołał.
- Nie uwierzysz jak ci powiem.
Widziałam jego zniecierpliwienie. W końcu, nie codziennie widzi się swoją byłą z gwiazdą ligi angielskiej. Nie mogliśmy rozmawiać w takim miejscu. Musiałam wybrać: zostać z Adnanem czy spokojnie porozmawiać z Bartkiem?
- Zaczekaj tu chwilkę - powiedziałam i ruszyłam do wejścia a potem do mojej loży.
- Kto to był? - zapytał Belg.
Usiadłam koło niego. Miałam przez chwilę mroczki przed oczami spowodowane drinkiem. Musiałam chwilę odczekać zanim powiedziałam:
- Wygląda na to, że muszę cię zostawić.
Twarz Adnana z zaniepokojenia zmieniała się w zdziwienie. Prychnął i odparł:

- Za dużo wypiłaś.
- Nie, Adnan. Bardzo mi się podobasz i strasznie chciałabym tutaj zostać, ale muszę coś pilnie wyjaśnić.
- Z tym lalusiem?
- Posłuchaj, to jest mój były z Polski. Nie wiem skąd się tutaj wziął, nie wiem co tutaj robi i jak mnie tu znalazł. Może moglibyśmy się spotkać jutro? - zaproponowałam.
- Skarbie - powiedział i zbliżając swoją twarz do mojej - Mnie jutro tutaj nie będzie.
Cholera, cholera, cholera. Powtarzałam sobie, że muszę myśleć racjonalnie. Adnan wyjedzie do Manchesteru i prawdopodobnie będę miała okazję go oglądać tylko w telewizji. Ten związek nie miał prawa bytu. Jednak było w nim coś, co nie pozwalało mi odejść.
- Przepraszam, prawdopodobnie cię już nie spotkam. To nie ma sensu - powiedziałam, wstałam od loży i wyszłam z klubu. Poczułam jak to wszystko co zbudowaliśmy tego wieczoru się burzy. Serce kazało mi do niego wrócić, rozum powtarzał, żebym się nie łudziła. Posłuchałam rozumu.
Widziałam jak Bartek stoi przed budynkiem i czeka na mnie, kiedy mnie zobaczył powiedział:
- Wiem, że to piłkarz i takie tam, ale tutaj w Dortmundzie ich chyba nie brakuje.
- Przestań - odparłam i ruszyłam przed siebie.
- Och, kochanie! Zaczekaj na mnie! - zawołał i złapał mnie za rękę.
Nie wiedziałam czy chcę z nim gadać, czy mam go dosyć. Zbyt dużo myśli przewijało się przez moją głowę. Powinnam się cieszyć, że chłopak, za którym tyle płakałam nareszcie wrócił, ale to przez niego musiałam zrezygnować z Adnana.
Zganiłam się w duchu, że zakochałam się w Belgu. Obiecywałam sobie, że się nie zadłużę, ale jego brązowe oczy wygrały.
- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał Bartek - Piłaś coś?
- Nie, to znaczy tak... to znaczy - zagmatwałam się.
- Chodź do mojego samochodu, spokojnie porozmawiamy.

Czyli miał już prawo jazdy. W sumie dlaczego miałby go nie mieć? Miał dziewiętnaście lat. Ale, że samochód? "Pewnie jakiś grat" pomyślałam.

Nieźle się zdziwiłam widząc jego czarne BMW. Było lepsze nawet od samochodu Mo. Bartek przynajmniej je mył!
- Ale ci się powodzi! - zawołałam.
- Daj spokój - odparł zakłopotany.
Wsiedliśmy do luksusowego samochodu. Siedzenia były niesamowicie wygodne. Mogłabym tam zasnąć gdyby nie to, że siedział obok mnie mój były.
- Więc, co tutaj robisz? - zapytałam niby "od tak" a w rzeczywistości umierałam z ciekawości - Chyba nie powiesz mi, że przyjechałeś na jesienne wakacje.
- Właściwie to tak. Od dawna chciałem przyjechać do Dortmundu na mecz. Zarobiłem, wziąłem wolne i jestem. Jest też drugi powód.
- Jaki? - zapytałam wyczuwając odpowiedź.
- Ty.


***

Postanowiliśmy z Leo, że pójdziemy do mnie, odpalimy Fifę i wypijemy po piwie. Kiedy rozgrywaliśmy już trzeci mecz z rzędu usłyszeliśmy jak do domu naprzeciwko podjeżdża samochód. Popatrzyłem przez okno. Pod dom Ani przyjechała taksówka, z której wysiadł nikt inny jak Adnan Januzaj.

- Leo, czy to możliwe, żeby Adnan Januzaj z United przyjechał do Anki? - zapytałem mając nadzieję, że mam zwidy.

Mój przyjaciel podszedł do okna, przy którym stałem. Przyglądnął się uważniej postaci, która zmierzała do drzwi domu Ani.
- Niestety stary, to możliwe.
- Cholera! - krzyknąłem uderzając rękami w parapet.
- Nie powiesz mi chyba, że jesteś zazdrosny - powiedział spokojnie Leo wracając do gry.
- No coś ty! - skłamałem i zmieniłem temat - A co z tym dzieckiem?
- Daj sobie spokój.
- Co z ciebie taka nieśmiała nastolatka się zrobiła? - spytałem drażliwie przyłączając się do meczu.
- No Jezu, to moje dziecko. Zadowolony? Graj!
- Od kiedy masz dziewczynę? - zapytałem przerzucając wzrok z telewizora na mojego przyjaciela.
- Nie mam.
- To skąd dziecko?
- Mam ci teraz tłumaczyć skąd się biorą dzieci?
Wcisnąłem pauzę w grze.
- Z kim masz to dziecko? - spytałem poważnie.
- Z moją byłą, tą suką co mnie zdradziła - odparł wznawiając grę.
Graliśmy jeszcze przez chwilę. Nie mogłem się skupić, bo moje myśli błądziły między tym gdzie jest Anka a dzieckiem Leo. W pewnym momencie zapytałem:
- Nie dziwi cię to, że do Ani przyjechał Januzaj?
- Stoi jeszcze tą taksówką? - zapytał.
Wychyliłem głowę, aby zobaczyć czy tak jest. Taksówka stała a w środku widziałem blond włosy przyjaciółki.
- Stoi.
- Zgaduję, że chcesz za nią pojechać.
- Co jeśli potwierdzę?
- To, że się zadłużyłeś. Już dawno o tym wiedziałem. Ubieraj się i bierz kluczyki.
Zrobiłem szybko co powiedział, wsiadłem z nim do samochodu i pojechaliśmy za taksówką.
Wjechaliśmy do części Dortmundu, w którym nigdy nie byłem. Była to raczej dzielnica dla "bogatych". Wszędzie były kluby nie dla młodzieży, raczej dla dorosłych, dobrze po trzydziestce. Anka i Adnan weszli do Quo Vadis.
- Idziemy za nimi? - spytał Leo.
W tym momencie zauważyłem znajomego chłopaka, który również wchodził do klubu.
- To nie jest ten były Anki? - uprzedził mnie Leo.
- Też tak myślę.
- Stary, nie mieszajmy się w to. Jesteśmy jej przyjaciółmi, ale ona nie może być przez nas kontrolowana. Spytamy się jej jutro o co w tym wszystkim chodzi. Wracajmy do domu, walnijmy po piwie i pyknijmy meczyk w Fifie.
Przez chwilę trawiłem każde słowo, które wypowiedział. Miałem sobie odpuścić?
- Masz rację - odparłem zrezygnowany.


_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

To jest przedostatni rozdział :) Kończę tego bloga przede wszystkim dlatego, że już nie mam pomysłów na niego ;p
zapraszam do głosowania w ankiecie który blog ma być następny! 

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 6

- Daj mi swój numer - powiedział Adnan odwzajemniając pocałunek i dodał - Muszę jechać do hotelu się przebrać, bo chyba w garniturze w dodatku z herbem United do klubu nie pójdę.
- Masz coś do pisania? - zapytałam.
Belg podał mi swój wypasiony iPhone. To się nazywa życie w luksusie.
- Będę za godzinę - odparł i poszedł do swojego autobusu.
Stałam tak oparta o ścianę i myślałam o tym co się przed chwilą stało dobre kilka minut dopóki Mo i Leo nie przyszli.
- Coś ci się stało? - zapytał Leo.
- Nie. Dlaczego?
- Drżysz, jesteś cała blada i masz jakiś nieobecny wzrok - odparł Mo.
- Chodźmy do samochodu - zmieniłam temat.
Widziałam ich znaczące spojrzenia. Nie mieli pojęcia co się ze mną dzieje. Tak właściwie to ja sama nie wiedziałam co robię. Poleciałam na tani podryw Adnana i dobrze się z tym czułam. Powtarzałam sobie w myślach "tylko się nie zakochaj".
- To co, imprezka u mnie? - zapytał wesoło Leo.
- Pod warunkiem, że powiesz nam co z tym dzieckiem - odparł Mo.
- Chłopaki, ja dzisiaj nie dam rady - odezwałam się.
Popatrzyli się na mnie jakbym powiedziała coś po polsku.
- Spać mi się chce - skłamałam.
- Ale jest dopiero 23 - powiedzieli chórem.
- Sorki - odparłam nieśmiało.
- Anka, co z tobą? - zapytał Leo.
- Jak nie chce to nie - bronił mnie Mo - Odwieźć cię do domu?
- Jeśli możesz...


***

Kiedy dotarłam do domu minęło około pół godziny. Na szczęście mamy nie było w domu - miała nocny dyżur. Wpadłam do swojej garderoby i zaczęłam szukać czegoś w czym mogłabym chociaż w połowie wyglądać jak dziewczyna, z którą sławny piłkarz idzie do klubu.
Wybrałam w końcu jakiś zestaw i zaczęłam się malować kiedy Belg zadzwonił.
- Podam ci do telefonu taksówkarza i powiesz mu gdzie mieszkasz, ok? - zaczął.
- Jasne.
Powiedziałam mężczyźnie mój adres i powróciłam do robienia makijażu. Jeszcze tylko fryzura i już byłam gotowa. Akurat wtedy do drzwi zadzwonił Adnan.
Pobiegłam po schodach na dół, aby mu otworzyć. Był ubrany w czarne rurki i szary dres.
- Wyglądasz dokładnie tak jak mój ideał - skomentował mój ubiór.
Tekst na podryw czy szczera opinia? Musiałam się kontrolować, aby nie "polecieć" na jego podryw.

- Czyli tak jak twoja dziewczyna? - spytałam. Ha! Mam go. Byłam przekonana, że ma dziewczynę a ja jestem po prostu "przelotnym flirtem".
Adnan nie odpowiadał tylko wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę taksówki. Kiedy otwierał przede mną drzwi abym wsiadła powiedział:
- Nie mam dziewczyny.
Byłam wręcz przekonana, że kłamie, więc zaczęłam się śmiać i odparłam:
- Mówisz tak, bo nie chcesz mi zrobić przykrości.
- Nie. Mówię poważnie.
- Taa... I pewnie umawiasz się ze mną, bo chcesz żebym była twoją dziewczyną - odpowiedziała nie powstrzymując śmiechu.
Wziął moją dłoń i zaczął ją delikatnie gładzić. Przysunął się bliżej mnie na siedzeniu w taksówce i szepnął:
- Właściwie to tak.
Samochód zatrzymał się pod jednym z najpopularniejszych dortmundzkich klubów - Quo Vadis. Na wstępie oczywiście musieliśmy przejść "bramkarzy" żeby nas wpuścili. Obyło się bez problemów co mnie trochę zdziwiło, ponieważ klub był tylko dla pełnoletnich osób a ja wciąż miałam siedemnaście lat. Widocznie nie wyglądałam na swój wiek.

Usiedliśmy w jednej z najbardziej ukrytych loży - w rogu. Przyszła kelnerka, aby zebrać zamówienia.

- Adnan, co chcesz? - zapytałam po angielsku.
- Weź mi jakiegoś tam drinka.
"No świetnie" pomyślałam. Nigdy nie piłam żadnych drinków, jeśli już to piwo z Mo i Leo, ale nigdy soku zmieszanego z wódką. Wzięłam pierwszy lepszy.
- A ty? - zapytał.
- Nie mam jeszcze osiemnastu lat - odpowiedziałam.
- Oj tam! Ja stawiam, bierz co chcesz.
Przeleciałam jeszcze raz listę drinków i wybrałam "Lazurowy raj", bo mi się nazwa spodobała.
Gdy kelnerka a raczej dziewczyna na pół naga zostawiła nas samych, Adnan, przybliżył się do mnie i objął mnie ramieniem.
- Teraz możemy spokojnie pogadać - rzekł.
Nie mogłam mu się oprzeć. Powinnam zdjąć jego rękę, bo obiecałam sobie, że nie mogę się w nim zakochać. To miała być tylko przygoda. Ale czy gdyby tak było, pocałowałabym go?
- Opowiedz mi coś o sobie - ciągnął.
- A co chciałbyś wiedzieć? - spytałam i zrobiłam największy błąd do tej pory. Spojrzałam mu w oczy. Spojrzałam w brązową otchłań, z której nie mogłam się wydostać. Poczułam delikatne mrowienie kiedy się do mnie uśmiechnął. Zastanawiałam się jak wyglądaliśmy? Pewnie jak para zakochanych w sobie małolatów. Tylko, że ja nie chciałam, aby tak było!
- Zagrajmy w taką grę: raz ja ciebie pytam, raz ty mnie i możemy tylko odpowiedzieć "tak" lub "nie".

Nie podobała mi się ta zabawa, spodziewałam się o co chce mnie pytać. Nie mogłam mu odmówić. Omotał mnie tak, że zrobiłabym wszystko byleby móc ujrzeć jego cudowny uśmiech.

- Zacznij - odparłam.
- Nie jesteś Niemką, prawda?
- Tak. Teraz ja - zastanowiłam się przez chwilę po czym pewnie zapytałam - Wracasz jutro do Manchesteru?
Spuścił głowę i zaczął gładzić moją dłoń.
- Tak - odpowiedział smutno.
W mojej głowie kłębiło się tysiące myśli. Nie wiedziałam czy mogę wierzyć Adnanowi, czy on na prawdę się we mnie zakochał czy to jest po prostu jedna wielka gra, tylko żeby mnie zaliczyć.
- Myślisz, że chcę cię tylko zaliczyć? 
Czy on do cholery czyta w moich myślach?! Przygryzłam lekko dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie - skłamałam na co on się roześmiał.
- Wiem, że tak nie jest, każda dziewczyna, z którą się umawiam tak myśli.
- Tylko, że ja nie jestem "każda" - ciągnęłam.
- Widzę to w twoich oczach, skarbie.
Fakt. Nie umiem kłamać. Tym bardziej kiedy siedzi koło mnie przystojny belgijski piłkarz i pochłania mnie wzrokiem.
- Dlaczego dziewczyny tak o tobie myślą? - zapytałam żeby odwrócić uwagę od mojego kłamstwa.
- Może dlatego, że na boisku jestem dupkiem "nurkując" i strzelając wspaniałe gole przeciwnikom?
- Skromność to twoja mocna strona - powiedziałam sarkastycznie.
- Więc skąd jesteś? - spytał ignorując poprzednie zdanie.
- Zgadnij.

- Polska - odpowiedział szybko.

- Skąd wiedziałeś?
- Bo słyszałem, że Polki są bardzo ładne a ty nie jesteś wyjątkiem.
- Taa, na pewno gdzieś wcześniej słyszałeś, że "Ania" to polskie imię.
Znów zaczął się śmiać a ja nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Tylko, że ja nie wiedziałem, że masz na imię Ania. Nie przedstawiłaś mi się.
Czułam jak moje policzki robią się czerwone ze wstydu. Na szczęście światła były zgaszone, więc nie były aż tak widoczne. Byłam na prawdę wielką idiotką, żeby nie przedstawić się chłopakowi z którym wyszłam na imprezę.
- Jesteś śliczna kiedy się zawstydzasz a robisz to już nie pierwszy raz dzisiaj.
- Ty tak na mnie działasz - zamierzałam powiedzieć to szeptem, aby Adnan nie usłyszał, ale najwyraźniej mi się to nie udało, bo powiedział:
- Nie sądzisz, że to coś znaczy?
Nachylił się nade mną jeszcze bardziej, aby powtórzyć sytuację ze stadionu. Nasze wargi miały się zetknąć kiedy usłyszałam jak znajomy męski głos mówi do mnie:
- Anka?! Co ty do cholery tutaj robisz?!


______________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Strasznie się zaniedbałam pod względem pisania xD Ale wreszcie udało mi się coś napisać, to chyba mój najdłuższy rozdział.
Jak myślicie, kto rozpoznał Anię w klubie z Adnanem? 
PS. Obiecuję, że wszystkie blogi skomentuję jutro! :*