Odsunęłam swoje usta od Adnana i zauważyłam niską sylwetkę. Leo? Nie, on nie stawiał włosów na żelu. Mo? Modliłam się, żeby to był ktoś kto mnie z kimś mylił.
Wstałam i podeszłam do chłopaka. Próbowałam dostrzec jego rysy twarzy w półmroku panującym w klubie. Musiałam chyba dziwnie podchodząc do niego coraz bliżej.
Kiedy nasze oczy znalazły się naprzeciw siebie poznałam go. To nie był Leo ani Mo. Była to osoba, której spodziewałam się tutaj najmniej.
- Kochanie, mogłabyś mi powiedzieć dlaczego siedzisz w nocnym klubie z Adnanem Januzajem? - zapytał mój były.
- Wyjdźmy na chwilę na zewnątrz - powiedziałam oszołomiona.
- Ania, wszystko ok? - zapytał Adnan chwytając mnie za łokieć.
- Zaraz wracam - odparłam i pociągnęłam Bartka za rękę.
Stanęliśmy na chodniku przed klubem. Nie było dużego ruchu, przede wszystkim dlatego, że było po północy.
Nic się nie zmienił. Fryzura została taka jak przed moim wyjazdem, styl ubierania się również.
- Powiesz mi wreszcie co robisz na imprezie z gwiazdą Manchesteru United?
Musiałam szybko coś wymyślić, albo powiedzieć prawdę. Biorąc pod uwagę to, że nie umiem kłamać, zwłaszcza pod wpływem alkoholu, zdecydowałam się nie blefować.
- Byłam na imprezie - grałam na zwłokę.
- Tak, to już wiem, ale dlaczego do cholery się z nim całowałaś?! - zawołał.
- Nie uwierzysz jak ci powiem.
Widziałam jego zniecierpliwienie. W końcu, nie codziennie widzi się swoją byłą z gwiazdą ligi angielskiej. Nie mogliśmy rozmawiać w takim miejscu. Musiałam wybrać: zostać z Adnanem czy spokojnie porozmawiać z Bartkiem?
- Zaczekaj tu chwilkę - powiedziałam i ruszyłam do wejścia a potem do mojej loży.
- Kto to był? - zapytał Belg.
Usiadłam koło niego. Miałam przez chwilę mroczki przed oczami spowodowane drinkiem. Musiałam chwilę odczekać zanim powiedziałam:
- Wygląda na to, że muszę cię zostawić.
Twarz Adnana z zaniepokojenia zmieniała się w zdziwienie. Prychnął i odparł:
- Za dużo wypiłaś.
- Nie, Adnan. Bardzo mi się podobasz i strasznie chciałabym tutaj zostać, ale muszę coś pilnie wyjaśnić.
- Z tym lalusiem?
- Posłuchaj, to jest mój były z Polski. Nie wiem skąd się tutaj wziął, nie wiem co tutaj robi i jak mnie tu znalazł. Może moglibyśmy się spotkać jutro? - zaproponowałam.
- Skarbie - powiedział i zbliżając swoją twarz do mojej - Mnie jutro tutaj nie będzie.
Cholera, cholera, cholera. Powtarzałam sobie, że muszę myśleć racjonalnie. Adnan wyjedzie do Manchesteru i prawdopodobnie będę miała okazję go oglądać tylko w telewizji. Ten związek nie miał prawa bytu. Jednak było w nim coś, co nie pozwalało mi odejść.
- Przepraszam, prawdopodobnie cię już nie spotkam. To nie ma sensu - powiedziałam, wstałam od loży i wyszłam z klubu. Poczułam jak to wszystko co zbudowaliśmy tego wieczoru się burzy. Serce kazało mi do niego wrócić, rozum powtarzał, żebym się nie łudziła. Posłuchałam rozumu.
Widziałam jak Bartek stoi przed budynkiem i czeka na mnie, kiedy mnie zobaczył powiedział:
- Wiem, że to piłkarz i takie tam, ale tutaj w Dortmundzie ich chyba nie brakuje.
- Przestań - odparłam i ruszyłam przed siebie.
- Och, kochanie! Zaczekaj na mnie! - zawołał i złapał mnie za rękę.
Nie wiedziałam czy chcę z nim gadać, czy mam go dosyć. Zbyt dużo myśli przewijało się przez moją głowę. Powinnam się cieszyć, że chłopak, za którym tyle płakałam nareszcie wrócił, ale to przez niego musiałam zrezygnować z Adnana.
Zganiłam się w duchu, że zakochałam się w Belgu. Obiecywałam sobie, że się nie zadłużę, ale jego brązowe oczy wygrały.
- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał Bartek - Piłaś coś?
- Nie, to znaczy tak... to znaczy - zagmatwałam się.
- Chodź do mojego samochodu, spokojnie porozmawiamy.
Czyli miał już prawo jazdy. W sumie dlaczego miałby go nie mieć? Miał dziewiętnaście lat. Ale, że samochód? "Pewnie jakiś grat" pomyślałam.
Nieźle się zdziwiłam widząc jego czarne BMW. Było lepsze nawet od samochodu Mo. Bartek przynajmniej je mył!
- Ale ci się powodzi! - zawołałam.
- Daj spokój - odparł zakłopotany.
Wsiedliśmy do luksusowego samochodu. Siedzenia były niesamowicie wygodne. Mogłabym tam zasnąć gdyby nie to, że siedział obok mnie mój były.
- Więc, co tutaj robisz? - zapytałam niby "od tak" a w rzeczywistości umierałam z ciekawości - Chyba nie powiesz mi, że przyjechałeś na jesienne wakacje.
- Właściwie to tak. Od dawna chciałem przyjechać do Dortmundu na mecz. Zarobiłem, wziąłem wolne i jestem. Jest też drugi powód.
- Jaki? - zapytałam wyczuwając odpowiedź.
- Ty.
***
Postanowiliśmy z Leo, że pójdziemy do mnie, odpalimy Fifę i wypijemy po piwie. Kiedy rozgrywaliśmy już trzeci mecz z rzędu usłyszeliśmy jak do domu naprzeciwko podjeżdża samochód. Popatrzyłem przez okno. Pod dom Ani przyjechała taksówka, z której wysiadł nikt inny jak Adnan Januzaj.
- Leo, czy to możliwe, żeby Adnan Januzaj z United przyjechał do Anki? - zapytałem mając nadzieję, że mam zwidy.
Mój przyjaciel podszedł do okna, przy którym stałem. Przyglądnął się uważniej postaci, która zmierzała do drzwi domu Ani.
- Niestety stary, to możliwe.
- Cholera! - krzyknąłem uderzając rękami w parapet.
- Nie powiesz mi chyba, że jesteś zazdrosny - powiedział spokojnie Leo wracając do gry.
- No coś ty! - skłamałem i zmieniłem temat - A co z tym dzieckiem?
- Daj sobie spokój.
- Co z ciebie taka nieśmiała nastolatka się zrobiła? - spytałem drażliwie przyłączając się do meczu.
- No Jezu, to moje dziecko. Zadowolony? Graj!
- Od kiedy masz dziewczynę? - zapytałem przerzucając wzrok z telewizora na mojego przyjaciela.
- Nie mam.
- To skąd dziecko?
- Mam ci teraz tłumaczyć skąd się biorą dzieci?
Wcisnąłem pauzę w grze.
- Z kim masz to dziecko? - spytałem poważnie.
- Z moją byłą, tą suką co mnie zdradziła - odparł wznawiając grę.
Graliśmy jeszcze przez chwilę. Nie mogłem się skupić, bo moje myśli błądziły między tym gdzie jest Anka a dzieckiem Leo. W pewnym momencie zapytałem:
- Nie dziwi cię to, że do Ani przyjechał Januzaj?
- Stoi jeszcze tą taksówką? - zapytał.
Wychyliłem głowę, aby zobaczyć czy tak jest. Taksówka stała a w środku widziałem blond włosy przyjaciółki.
- Stoi.
- Zgaduję, że chcesz za nią pojechać.
- Co jeśli potwierdzę?
- To, że się zadłużyłeś. Już dawno o tym wiedziałem. Ubieraj się i bierz kluczyki.
Zrobiłem szybko co powiedział, wsiadłem z nim do samochodu i pojechaliśmy za taksówką.
Wjechaliśmy do części Dortmundu, w którym nigdy nie byłem. Była to raczej dzielnica dla "bogatych". Wszędzie były kluby nie dla młodzieży, raczej dla dorosłych, dobrze po trzydziestce. Anka i Adnan weszli do Quo Vadis.
- Idziemy za nimi? - spytał Leo.
W tym momencie zauważyłem znajomego chłopaka, który również wchodził do klubu.
- To nie jest ten były Anki? - uprzedził mnie Leo.
- Też tak myślę.
- Stary, nie mieszajmy się w to. Jesteśmy jej przyjaciółmi, ale ona nie może być przez nas kontrolowana. Spytamy się jej jutro o co w tym wszystkim chodzi. Wracajmy do domu, walnijmy po piwie i pyknijmy meczyk w Fifie.
Przez chwilę trawiłem każde słowo, które wypowiedział. Miałem sobie odpuścić?
- Masz rację - odparłem zrezygnowany.
_________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
To jest przedostatni rozdział :) Kończę tego bloga przede wszystkim dlatego, że już nie mam pomysłów na niego ;p
zapraszam do głosowania w ankiecie który blog ma być następny!